wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 5

Wróciłam. Tym razem na stałe.





      Draco pomógł wysiąść mi z samochodu. Objął mnie w pasie, a ja rozglądnęłam się dokładnie. Hacjenda była ogromna. Otoczona była z każdej strony tysiącami róż, a na środku stała duża fontanna w kształcie węża.

- Chodźmy do środka, a Ernesto zajmie się bagażami - odparł i pociągnął mnie mocno w stronę marmurowych schodów.

- Jesteś zazdrosny? - spytałam po chwili, zakładając ręce pod biustem. Denerwowała mnie jego zaborczość.

- To kobieciarz - syknął i spojrzał na mnie. - A ja nie chce dzielić się moją kobietą z nikim - dodał ostro i weszliśmy do środka. Od razu nie spodobała mi się kolorystyka. Wszystko było w ponurych barwach. Szare ściany, bordowe meble... Zrozumiałam, że nikt dawno nie wprowadził tutaj zmian. Mój teść kupił tą hacjendę dla teściowej, jednakże zupełnie o nią nie zadbał. Sądzę, że dla Narcyzy męczące byłoby mieszkanie tutaj, biorąc pod uwagę migrene, którą dostałaby zaraz po zmianie otoczenia i klimatu. Moim zdaniem prezent był zupełnie nietrafiony.

- Nie podobają mi się te kolory - odparłam i obrzuciłam duży salon, pogardliwym spojrzeniem. - Jak większość rzeczy w naszym życiu - nie wiedziałam czemu stałam się taka złośliwa. Zakuło mnie w sercu, cholerne poczucie winy. - Przepraszam - odparłam jedynie i wtuliłam się w swojego męża. - Naprawdę tak nie myślę - dodałam cicho, ale on odsunął mnie od siebie. Widziałam w jego oczach tego małego, bezbronnego Dracona z lat szkolnych. Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok.

- Staram się jak mogę, Astorio. Robię to wszystko dla ciebie, a tobie coś wiecznie nie pasuje. Już nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć - niemalże wykrzyczał mi to prosto w twarz, a w jego oczach malował się ból. Serce ścisnęło mi się na ten widok. - Idę się przejść. Mam cię dość - warknął i wyszedł z hacjendy, a ja zrezygnowana usiadłam na sofie, zalewając się łzami.

- Dlaczego panienka się smuci? - spytał znajomy głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Ernesto. Jeszcze jego mi tutaj brakowało... Był bardzo przystojnym, dobrze zbudowanym latynosem, jednakże nie był w moim typie. Zdecydowanie wolałam chłodniejszych i spokojniejszych mężczyzn, takich jak mój mąż.

- Nieważne... Sprawy rodzinne - odpowiedziałam i wstałam. Nie chciałam na razie z nikim rozmawiać, chciałam pobyć sama, dlatego też uśmiechnęłam się blado do mężczyzny i ruszyłam powolnym krokiem do kuchni. Nawet nie zadbali o dobre oświetlenie! Skandal, żeby na korytarzu były nadal lampy naftowe! Zdecydowanie czułam, że muszę zrobić tutaj rewolucje. Zaczynając od oświetlenia.

      Po paru sekundach w końcu znalazłam się w kuchni, gdzie spotkałam tam starszą panią, mojego wzrostu. Miała piękne rude włosy upięte w kok i śliczną granatową sukienkę w kwiaty. To pewnie kucharka.

- Buenos días - powiedziała i spojrzała na mnie. Była piękna, zapewne w wieku mojej teściowej. Czarownica.

- Buenos días - odpowiedziałam jej z szerokim uśmiechem.

- Żona pana Dracona, o ile się nie mylę? - spytała spokojnie i zabrała się za krojenie pomidorów. Poczułam się nieswojo w jej towarzystwie, milczała... Czyżbym się jej nie spodobała?

- Tak, Astoria. Miło mi panią poznać - uśmiechnęłam się lekko i przełknęłam głośno ślinę. Nie wiedziałam, jak mam sie zachować, co zrobić. Ta kobieta była taka cicha, a mi w gardle rosła coraz większa gula.

- Renata, miło mi - odpowiedziała krótko i spojrzała na mnie, po paru sekundach. - Jestem nianią Dracona, w zasadzie byłą nianią. Zajmowałam się nim dość często, kiedy państwo Malfoy wychodzili na rożne przyjęcia, bale, również wtedy, gdy pani Malfoy musiała załatwiać sprawy związane z wypuszczeniem pana Malfoya z Azkabanu. Obskurne i przeklęte miejsce, czyż nie?

- Tak - powiedziałam cicho, zaskoczona jej nagłą wypowiedzią. - Draco chodził tam często na przesłuchania po bitwie. Czasami mu towarzyszyłam. Słyszałam ludzkie krzyki, szarpanie krat. Wszędzie znajdowali się dementorzy - powiedziałam, ściskając mocno swoje dłonie. - Może w czymś pomóc? - spytałam po chwili, by przerwać tę napiętą atmosferę.

- Jeśli pani chce. Planuję przygotować dziś tortilla de esparragos trigueros - przewróciła kartkę w książce kucharskiej. Miała w sobie klase, była opanowana, spokojna. Głupio bym się czuła, gdybym zapytała o status krwi.

- Ulubione danie Draco - powiedziałam sama do siebie i zagryzłam wargę. - To ja zajmę się sosem - powiedziałam, na co kobieta kiwnęła głową.

      Z czasem coraz lepiej rozumiałam się z Renatą. Miałyśmy wiele wspólnych tematów i zainteresowań, co niezmiernie mnie zdziwiło. Wiedziałam, że teraz nie będę czuła się tutaj samotna, bo będę miała osobę z ķtórą będę mogła rozmawiać.


      Był już wieczór, wszyscy zasiedli przy stole w jadalni, a mojego męża nadal nie było. Zapoznałam się w między czasie z innymi pracownikami rancza, połowa z nich to czarodzieje.

- Przepraszam za spóźnienie - znikąd rozległ się głos Dracona. Nim się obejrzałam siedział już na krześle, obok mnie. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wdał się w rozmowę z zarządcą hacjendy. Traktował mnie jak powietrze, starałam się tym w ogóle nie przejmować, jednak nie było to takie proste.
     Kiedy atmosfera się rozluźniła, wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, po hiszpańsku, więc uznałam, że nie ma potrzeby bym siedziała dłużej przy tym stole. Wstałam i powiedziałam, że muszę już iść spać, ponieważ zmęczyłam się podróżą. Draco został jeszcze z domownikami.

      Następnego dnia, gdy się obudziłam Dracona już nie było, ale za to czekało na mnie śniadanie. Zjadłam je szybko i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Malując się przy wielkim lustrze z zaciekawieniem rozmyślałam co mnie dziś czeka. W końcu cały dzień spędzę w samotności, ponieważ mój mąż jest na mnie obrażony... W zasadzie sama mu się nie dziwię. Tez byłabym na siebie obrażona.

...

      Draco jest kretynem, ponieważ zostawił mnie tutaj samą. Błądziłam po całej hacjendzie, nudząc się, aż w końcu zdecydowałam się na przejażdżkę konno.           Gdy byłam dzieckiem rodzice wydawali fortunę na prywatne lekcje jazdy, bo chcieli, by ich coreczka była idealna w każdym calu. Teraz podziękowałam im w duchu. Wskoczyłam na konia o imieniu "chmurka" i popędziłam przed siebie. Nie sądziłam, że jazda może być tak odprężająca i podniecająca zarazem. Czułam się wolna jak ptak, mknęłam szybko przez las, moje włosy falowały na wietrze. Nikt nie mógł mi przeszkodzić w tej chwili, a jednak... Chmurka przystanęła, zaryła kopytami w ziemie, a ja w ostatniej chwili mocno przylgnęłam do niej, oddychając głęboko.

- Cśś, spokojnie - głaskałam ją uspokajająco po grzywie, starając się normować swój oddech. - Kochanie, spokojnie, to nic, to jakieś zwierze - ale ona nie ruszyła dalej. Dałam za wygraną i z westchnieniem zeszłam z konia, cudownie... Właśnie znalazłam się w środku lasu na polanie. Zapewne daleko od domu. Usiadłam na trawie i ukryłam twarz w dłoniach, a koń stał przy mnie, chroniąc mnie przed gorącym słońcem. Wdzięczna ułożyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Myślałam o Draconie i o tym co teraz robi, gdzie jest... Rozmyślając tak zapadłam w sen na pełnym słońcu... Dryfowałam i leciałam, czułam się tak błogo. Taka lekka, biegałam w białej, długiej sukni po łące pełnej fiołków i plotłam wianek, a za mną biegł Draco z naszym dzidziusiem na rękach. Ucieszona pobiegłam w ich stronę, jednakże oni oddalali się ode mnie coraz bardziej. Mój Scorpius płakał, Draco krzyczał, a ja biegłam ile sił w moich nogach. Nagle zamiast trawy, pojawiły się kamienie, moje bose stopy zostały okaleczone, upadłam na kolana, zrezygnowana. Chciałam umrzeć, czułam się tak bardzo samotna.

- Astorio! - Nie wiedziałam co się dzieje, zamroczona otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz Ernesto. W słońcu był jeszcze piękniejszy. Uśmiechnęłam się do niego, dotknęłam dłonią jego policzka i zamknęłam znów oczy. Jedyne co pamiętałam to ciemność.

~*~

- Dlaczego pozwoliłeś się jej oddalić od domu. Nie zna tych terenów! - krzyczał zdenerwowany Draco. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mojego męża, wpadł w furię.

- Przepraszam, panie. To już się nie powtórzy - powiedział Ernesto i ukłonił się nisko. Podniosłam się na łokciach i odchrząknęłam.

- Kochanie! - Draco od razu pojawił się przy mnie, chwytając moje dłonie w swoje.

- Dziękuję za pomoc, Ernesto - uśmiechnęłam się promiennie do hiszpana, ignorując mojego męża. Po chwili zostaliśmy sami. Ja i Draco.

- Tak się o ciebie martwiłem - wyszeptał i wziął mnie mocno w ramiona.

- Martwiłeś się o mnie teraz? Wczoraj ignorowałeś mnie cały dzień - mruknęłam, wyplątując się z jego ramion. W tej chwili, nie chciałam by mnie dotykał, chciałam, by stąd wyszedł, dał mi spokój.

- Bo byłem na ciebie wściekły, proszę nie gniewaj się na mnie o to. Wybaczysz mi? - spytał i chwycił moją twarz w swoje dłonie. Chcąc nie chcąc musiałam spojrzeć w jego oczy.

- Daj mi spokój - powiedziałam spokojnie i przełknęłam ślinę. - Przeprosiłam cię... Nie wybaczyłeś mi, nie odzywałeś się do mnie... A teraz ty prosisz mnie o wybaczenie. Co za paradoks, prawda? - zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.

- Już tak nie będzie. Będziemy razem - powiedział i uśmiechnął się. Czułam, jak każdy mięsień na jego ciele jest napięty. Dracon walczył ze sobą w środku, był na skraju emocjonalnego wyczerpania. Cholera, ten facet naprawdę miał problemy...

- Draco... - zaczęłam, ale przerwał mi, kładąc palec na moich ustach.

- Zachowałem się jak dupek. Spieprzyłem wszystko. Chciałbym to naprawić, daj mi szanse, kochanie. 

- Dobrze, dam ci szansę, ale ostatnią. Nie chcę się kłócić - uśmiechnęłam się do niego i odsunęłam się lekko, robiąc mu miejsce na łóżku. 

- Dziękuję - usiadł przy mnie i wziął mnie w ramiona. -  A wiesz, że rodzice i Scorpius już za niedługo się pojawią - dodał. 

- Naprawdę? Cudownie - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Dziś nauczyłam się najważniejszego, że warto wybaczać. Gdybyśmy nie wybaczali osobom, które kochamy to już niedługo zostalibyśmy sami. A jak wiadomo nikt nie lubi samotności. 

11 komentarzy:

  1. Piękny rozdział! Bardzo mi się podobał i dziękuję za wstawienie, bo już się bałam, że się nie doczekam... A jednak! Sorka za tamte komentarze, jakby co, to nigdy nie mam na celu kogoś obrazić...
    #Marcysia_się_cieszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli piszę, że dodam rozdział, to dodam. :)
    Dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie! Dodawaj po mału, ale często, jeżeli nie masz czasu...
    #Marcysia_czeka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy dam radę dodawać często. Wszystko zależy od ilości nauki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze! Wszystko zależy od Ciebie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, a tak w ogóle, kiedy zaczniesz pisanie nowego i na kiedy przewidujesz wstawienie? Proszę o odpowiedz :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem jeszcze, nie mam nawet koncepcji na nowy rozdział. Wszystko w swoim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze... Dam Ci myśleć, bo zaraz pomysł ucieknie... :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko:o
    Pisz mi szybko kolejny rozdzial!
    Cala historia przecudowna, zakochalam sie w niej:o
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, piszę! :D Mam głowę pełną pomysłów :P

      Usuń
    2. Cyzia kiedy nowy rozdział??? Nie mogę się doczekać!!! Cudnie piszesz❤❤❤
      Uwielbiam Astorię i Draco.
      Koffam opowiadania twoje❤❤����
      Milena

      Usuń