piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 1


      Od tamtego wydarzenia minęły trzy miesiące. Malfoy Manor pogrążyło się w totalnym chaosie. Nic nie było na swoim miejscu, po prostu cały dwór, jakby zamarł. Stał się typowym zimnym, wyrachowanym szlacheckim pałacem. Domownicy również smętnie snuli się po jego korytarzach, jak i nie rozmawiali za wiele. Wiadomość o tym, że Draco Malfoy, będzie miał dziecko z inną, najbardziej chyba wstrząsnęła Narcyzą Malfoy, jego matką. Nie była już tak pogodna jak kiedyś, tylko bardziej zamknięta w sobie. Po prostu robiła dobrą minę do złej gry, potajemnie wycierając swoje załzawione oczy chusteczką. Najlepszy z tego wszystkiego był wielki Lucjusz Malfoy, który jakby w ogóle tym się nie przejął. Zachowywał się tak, jak kiedyś. Nie zmienił się w stosunku do syna, bądź synowej, czy nawet swojej ukochanej żony. Może po prostu nie chciał przyjąć do wiadomości tak haniebnego czynu, którego dopuścił się jego własny syn?

      Pewnego dość pochmurnego i deszczowego dnia, dostałam silnych skurczów w okolicy brzucha. Uzdrowiciel stwierdził, że ciąża jest zagrożona, dlatego też powinnam najbliższe tygodnie spędzić w łóżku. Bardzo mi się to nie spodobało, albowiem musiałam przenieść się ze swojego cudownego, wygodnego i przytulnego pokoiku z drugiego końca dworu, do naszej wspólnej sypialni. Musiałam dzielić z nim pokój, co mi się nie podobało, dosłownie mnie to obrzydzało. Na swoją obronę mogę powiedzieć tyle, że mam prawo do takich odczuć, bo w pewnym sensie Dracon już nie będzie nigdy mój "w całości". Strasznie dziwnie się czułam. Byłam spięta i zdenerwowana, a do tego świadomość, że codziennie będę zasypiać i budzić się u boku mężczyzny, poprawka... u boku niewiernego mężczyzny.

      Jednak, nie było tak źle. Spało mi się przyjemnie, nawet obecność Dracona, bliska obecność mi nie przeszkadzała. Po prostu kładłam się wygodnie na łóżku, przykryta ciepłym kocem i grubą kołdrą, zamykałam oczy i już po chwili widziałam tylko ciemność. Zadziwiające, że nic mi się nie śniło... Czyli jednak, mój dzienniczek snów, szlag trafi?! Do diabła z nim, nie mam przecież dziesięciu lat i już nie uczęszczam na lekcje wróżbiarstwa.

      Codziennie rano dostrzegałam koło siebie piękną, czerwoną różę, bez kolców, oczywiście. Tak, to była sprawka Dracona... Ale niech on sobie nie myśli, że tak łatwo mu wszystko daruję i wybaczę. Niech się pomęczy, ja nie ułatwię mu zadania i nie wypiję połowy piwa, które sobie sam naważył. Powiedzmy sobie krótko i szczerze... Przed nim długa droga do uzyskania mojego przebaczenia, choć w ogóle nie wiem, czy to kiedyś nastąpi. Zbyt duże odcisnęło to na mnie piętno i zbyt mocno to przeżyłam. Swoim nożem czynów, wniknął w najgłębsze zakątki mojego serca, zabijając kumulujące się tam spokój i szczęście.

     Poród Parkinson zbliżał się wielkimi krokami, wiadomo, że Draco ma obowiązek bycia przy dziecku, ja go rozumiem... Teraz jedynie będzie cierpiał. Jest rozdzielony pomiędzy trzema światami, między Ministerstwem, mną i Pansy. Jest ciągle zagoniony przez to nie ma czasu spokojnie zjeść obiadu w domu, bądź zdarza się, że nie je też kolacji. Szczerze, nie obchodzi mnie co on robi poza domem. Niech sobie będzie z tą całą Parkinson, a mnie jedynie zależy na dobru dziecka, która noszę pod sercem. Na niczym więcej...

      Kolejny dzień kiedy Dracon musi być od rana w pracy... Nienawidzę takich dni. Wtedy tracę poczucie bezpieczeństwa i czuję się osaczona przez ten wielki dom. Jedynym zbawieniem jest moja teściowa - Narcyza Malfoy. Jest to wspaniała kobieta, o złotym sercu, która też wiele przeszła. Jej mąż Lucjusz Malfoy również dopuścił się zdrady, tylko,  że ona wtedy zrobiła mu karczemną awanturę i wyrzuciła wszystkie jego rzeczy przez okno. W zasadzie było to niedawno, jakieś dwa lata temu, kilka dni po ślubie moim i Dracona. Lucjusz, by ją odzyskać stał praktycznie dzień i noc pod jej balkonem i czekał, aż do niego zejdzie... Czekał tak w sumie cały miesiąc, aż w końcu Narcyza wpuściła go do środka. Od tej pory został w domu i z całych sił błagał ją o przebaczenie. Cierpiał rok i wtedy pierwszy raz od tego wydarzenia moja teściowa uchyliła mu drzwi do sypialni. Możecie się domyślić co działo się dalej...

      Od dłuższego czasu zastanawiam się czy nie poprosić mojej teściowej o poradę. Mogę zaryzykować, przecież, sama mi kiedyś powiedziała "Wiedziałam, że z pośród wszystkich kandydatek, Draco wybierze ciebie, mi również się spodobałaś". Te słowa mentalnie mnie wzmocniły i dodały pewności siebie. Tak więc pewnego dnia, kiedy to znowu byłam pod jej opieką, odchrząknęłam nieznacznie i spojrzałam na nią.

- Mamo... - zaczęłam niepewnie. Podniosłam się lekko na łokciach i oparłam o poduszki, szczerze miałam dość leżenia w tym łóżku, aż dwa miesiące!

- Słucham? - zamknęła książkę i spojrzała na mnie. Położyła ręce na podłokietnikach bujanego fotela i zaplotła dłonie ze sobą. Zmieniła nogę i uśmiechnęła się ciepło. Jej uśmiech zawsze dodawał mi, jakby odwagi.

- Czy, jak dowiedziałaś się, że tata cię zdradził, to jak się później zachowywałaś? No wiesz, po tym fakcie, kiedy on był już w domu, blisko ciebie? - spytałam niepewnie i przełknęłam ślinę, a ona natomiast zaśmiała się sztucznie.

- Przeraża cię widmo bycia sam na sam z Draconem? - mruknęła, a ja szybko pokiwałam głową. - Było ciężko.. bardzo ciężko, ale musiałam przezwyciężyć w końcu swoją dumę, rozumiesz? Musiałam po prostu nauczyć się patrzeć sercem, a nie rozumem. To jest najtrudniejsza sztuka. Mi ta nauka zajęła rok, nie wiadomo ile zajmie ona tobie. - dokończyła spokojnym tonem.

- A... Jeśli to boli?

- Boli? Myślałaś, że przestanie boleć z dnia na dzień, kiedy to powiesz te dwa puste słowa "Wybaczam ci"? - spytała trochę kpiącym tonem. - Będzie bolało bardzo długo! To już później jego robota, ty nauczyłaś postrzegać się ludzi inaczej, a on musi nauczyć się szacunku i pokory. - skończyła dobitnie, jakby nadal bolało ją to, co zrobił tata.

- A kiedy będę mu mogła znowu zaufać? - zadając te pytania czułam się jak małe dziecko. Taka niedoświadczona, mała dziewczynka.

- Wiesz, jak trudno odzyskać jest czyjeś zaufanie? - pochyliła się do przodu i wyszeptała: - Ja do tej pory nie ufam w stu procentach Lucjuszowi. - wstała i podeszła do mnie. Delikatnie usiadła na atłasowej pościeli i chwyciła moje dłonie. - Nie wiem, jak będzie z tobą i Draconem, bo wszystko zależy od tego... - tu wskazała palcem na moje serce. - A nie od tego. - wskazała palcem na moje czoło i uśmiechnęła się ciepło. Mówiłam już, że kocham jej uśmiech?!

- Dziękuję... - wyszeptałam z łzami w oczach i przytuliłam ją, a ona odwzajemniła mocno uścisk. Tak bardzo potrzebowałam, potrzebowałam czyjejś bliskości. Po krótkiej chwili usłyszałyśmy brawa i odsunęłyśmy się od siebie. W drzwiach stał Lucjusz Malfoy z rękami skrzyżowanymi na piersi.

       Wojna odmieniła go, ale chyba na lepsze, jego włosy nadal są takie lśniące, piękne i platynowe, mimo upływu lat. Teraz dopiero widać, jaki stał się przystojny. Dokładnie, aż czasami mi zdarza się osłabnąć na jego widok. Moja teściowa to prawdziwa szczęściara.

      Powolnym, nonszalanckim krokiem podszedł do łóżka i położył swoje dłonie na ramionach Narcyzy. Mojej uwadze nie uszło, to, że lekko się skrzywiła na ten gest, jednakże zaraz położyła swoją dłoń na jego i wstała.

- Jak się ma moja najpiękniejsza, jedyna synowa pod słońcem? - uśmiechnął się i ujął moją rękę i złożył na niej czuły pocałunek. Na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.

- Bywało lepiej - moja ręka bezwiednie opadła na mój brzuch. Powoli wszystko stawało się takie ciężkie. Oczywiście wszyscy wiedzieliśmy o tym, że jestem słaba i wykończona i, że szanse na urodzenie dziecka mam minimalne, ale ja się nie poddam. Nawet jeśli miałabym potem umrzeć, muszę wydać na świat dziedzica fortuny Malfoy'ów.

- Lucjuszu, zostawmy Astorię samą - syknęła Narcyza i z dużym naciskiem na słowo "zostawmy". - Na pewno jest zmęczona i chce odpocząć. - dokończyła.

- Oczywiście... Tak, tak - odrzekł nagle pan Malfoy i puścił mi oczko. - Miłych snów. - ukłonił się i wraz z Narcyzą udali się do wyjścia. Moja teściowa pomachała mi ręką i drzwi sypialni zamknęły się. Miałam chwilę dla siebie, dlatego też przymknęłam oczy, chcąc się zrelaksować, jednakże mój mały chłopczyk w środku, dawał się we znaki. Dane mi było to tylko przeczekać.

~*~

Obudził mnie cichy odgłos, skrzypiących drzwi. Spojrzałam sennie w tamtą stronę i po chwili oślepił mnie blask światła. To był mój mąż.

- Jak było w pracy? - spytałam i zamrugałam parę razy oczyma. Spojrzałam na niego, a on mimo zmęczenia uśmiechnął się do mnie i przewiesił garnitur i krawat, przez otwarte drzwi szafy.

- Jak zwykle masa zgłoszeń. Czy ty wiesz, że pięcioletnia dziewczynka zabiła avadą, swoje dwa króliczki? - zaczął rozpinać guziki swojej koszuli, by po chwili rzucić ją na krzesło. Zauważyłam na jego torsie zadrapania. Nie miał ich dziś rano.

- Co się stało? - spojrzałam na niego uważnie. - Powiesz mi?

- Pansy... - wyszeptał cicho i podszedł do mnie. Usiadł przy mnie i chwycił moją dłoń i czule pocałował. - Rzuciła się na mnie z pretensjami. Cała moja koszula jest poszarpana... To nie tak, jak myślisz kotku. - odsunęłam od niego swoją rękę i westchnęła cicho.

- Może przeprowadź się do Pansy? - zaproponowałam poważnym tonem, nie wiedziałam jednak, że  po tych słowach Draco wpadnie w szał. Wściekł się, jednym ruchem odepchnął bujany fotel wprost na ścianę i przewrócił komodę. Patrzyłam na niego w milczeniu, zastanawiając się, z kim ja żyje pod jednym dachem.

- Ile mam jeszcze cierpieć? - warknął wściekły. Ja już nie chciałam się denerwować, czułam skurcze wokół brzucha. Ta sytuacja działała na moją niekorzyść. - Zdradziłem cię, ale chyba już dużo odpokutowałem, prawda? - podszedł do mnie z wyciągniętą ręką, jakby chciał mnie uderzyć, ale w połowie drogi się powstrzymał. Widocznie ujrzał w moich oczach strach i smutek.

- Przepraszam, że stanęłam ci na drodze do prawdziwej miłości - wyszeptałam i wytarłam łzę, która pojawiła się na moim policzku.

      Zapanowała cisza. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, przez ten czas Draconowi  twarzy odpłynęła cała krew.

- Nie, proszę, nie... - wyjąkał po chwili i padł przede mną na kolana, głaszcząc mnie po brzuchu. - Wybacz mi, wybacz! - wtulił twarz w moją dłoń. - Ja to naprawię, tylko się nie denerwuj. To moja wina przepraszam. - spojrzał w moje oczy i pocałował mnie niepewnie w policzek. Wzdrygnęłam się i skrzywiłam nieznacznie.

- Chodź spać, jestem zmęczona - odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy. On szybko położył się koło mnie i oznajmił, że będzie przy mnie dopóki nie zasnę. Zaczął głaskać moje włosy i całować moje czoło.

- Przepraszam kochanie, przepraszam - szeptał mi do ucha. Ja jedynie mruknęłam cicho i już po chwili widziałam przed oczami ciemność.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wróciłam na tego bloga z pierwszym rozdziałem. Wstyd się przyznać, że zaniedbałam Was, aż dwa miesiące. ;__; Proszę, możecie strzelać we mnie avady, zasługuje na nie. ;c Rozdział nie wyszedł tak, jak oczekiwałam. Taki dziwny trochę, mało ciekawy. Ogólnie Draco wyszedł mi taki niekanoniczny trochę... Może Wam akurat taki młody Malfoy spodoba? Cóż tu dużo mówić... Nie wiem czy są jakieś błędy, ale jeśli będą to możecie wypisać mi je w komentarzach. ;3
Do następnego rozdziału, Cyzia. ♫

4 komentarze:

  1. No nareszcie doczekałam się pierwszego rozdziału! :) Ogólnie podoba mi się motyw zdrady Malfoy'a, ale żeby z Pansy?! Fuj, ble, nie znoszę jej. W mojej głowie jest zarysowana jako strasznie puste dziewuszywsko. Mam nadzieję, że Astoria będzie na tyle silna, żeby urodzić dziecko. Trzymam za nią kciuki!

    www.mademoiselle-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: opis, że Lucek jest przystojny i w ogóle sprawił, że zaczęłam się śmiać. xd No tak, tak... Moja kochania Misia nie mogła inaczej! <3 No ale cóż poradzić, że pan Malfoy jest taki mrau? ;> xd
    Nie wspominam już nic o Narcyzie, jej cudownym uśmiechu i w ogóle, bo wiesz, że się już rozpuszczam, choć zdenerwował mnie fakt, że Lucjusz ją zdradził. -,- Jak śmiał?! A jak jej położył dłoń na ramieniu, to ta się skrzywiła... Dalej czuje do neigo żal, co? :( No, ale ale! To nie jest opowiadanie o tych dwóch seksiakach!
    Draco&Pansy - rzygam, rzygam, rzygam! Tak, rzygam gumą, którą żuje! Co za kretyn! Co za idiota! Jak on... Co on sobie myślał?! Przeszyłabym go moim zszywaczem (szpan na zszywacz:3) na pół i jeszcze trochę! O.o xd
    Podoba mi się, jak opisujesz to wszystko z perspektywy Astori, pomijając fakt, że prawie napisałam Andromedy. <3
    No to co? Czekam na piękny poród w boleściach i więcej, kotku. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział *-* Przy opisie Cyzi się rozpłynęłam... I ten jej uśmiech! A Lucek to niezwykle dziwny facet. Mimo to i tak go uwielbiam :D Dobra, to nie jest.Lucissa! XD Biedna Astoria ;C Płaczę ;( A co do Pansy, to powiem, że jej jakoś nigdy nie.lubiłam. Jakaś taka napuszona XD Hahahah może ona Puchonką jest?! XP I czekam na następny! :* Buziaczki kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szał Dracona troszkę mnie przeraził bo raczej kojarzę go (sama nie wiem czemu) z tego dziwnego spokoju i opanowania więc taki wybuch był dla szokiem. Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał mam nadzieję, że ta krowa Parkinson nie będzie sprawiać WIELE kłopotów. Z niecierpliwością czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń